Pierwszy raz przyjechałam do Czatachowy w grudniu 2009r. dzięki ojcu mojej koleżanki, który dowiedział się o moim problemie, a sam też potrzebował pomocy.
Od 4 lat staraliśmy się z mężem o dziecko. Każdy lekarz, do którego poszliśmy zlecał badania i nie dawał żadnej diagnozy. Byłam 2 razy w szpitalu, aby zbadać hormony i nadnercza. Wyniki były w normie.
Jadąc do Czatachowy nie wiedziałam, czego się spodziewać, bo słyszałam, że w tym miejscu dzieją się przedziwne i wspaniałe rzeczy. Wracając do domu myślałam tylko o tym, jak bardzo poruszyło mnie to spotkanie z Bogiem, które było takie inne, prawie namacalne. Nie myśląc już o moim problemie postanowiłam, że w styczniu również pojadę, bo to spotkanie daje mi siłę do życia i pogłębia moją wiarę. Wystarczyło mi to, że słyszałam świadectwa innych ludzi, ich uzdrowień, powrotu do Boga. Spotkanie w styczniu miało swój stały przebieg. W czasie, kiedy każdy modlił się o swojego sąsiada trzymając mu dłoń na ramieniu, ojciec Daniel przerwał modlitwy i powiedział: „jest tu młoda kobieta, bezpłodna, która za kilka miesięcy zostanie matką i będzie się cieszyła dzidziusiem”.
W tym momencie, gdy tylko usłyszałam słowa „młoda kobieta”, ogromne ciepło przeszło moje ciało od stóp do głowy zatrzymując się dłużej na sercu, a w końcu wyszło razem z ogromnymi łzami. Pomyślałam tylko – Boże, żebym to była ja, ale jest tu pewnie niejedna kobieta z takim problemem.
W lutym nie mogłam być na spotkaniu, bo wyjechałam, ale postanowiłam, że już w marcu będę na pewno. Spóźniła mi się miesiączka, nie robiłam żadnego testu, bo zawsze wynik był negatywny. Aż w 37 dniu powiedziałam sobie – zrobię dla „świętego spokoju”. To było niesamowite. Zobaczyłam dwie wyraźne kreseczki. Łzy, radość, ale i niedowierzanie, które zostało zaraz rozwiane po zrobieniu drugiego testu. A później u lekarza.
Obecnie jestem w 16 tygodniu ciąży. Szczęśliwa i wdzięczna Bogu za ten wspaniały dar, bo wierzę, że tylko dzięki Niemu noszę pod sercem tą małą istotkę. CHWAŁA PANU!
Monika z Chorzowa