Mam na imię Piotr. Od czterech lat jestem żonaty. Od początku małżeństwa borykałem się z problemem znalezienia dobrej pracy. Pragnęliśmy z żoną, by nie była to ciężka, fizyczna praca, ponieważ od pięciu lat choruję na chorobę, która wyklucza wysiłek fizyczny. Niestety, pomimo usilnych prób, nie mogłem takiej znaleźć.
Po trzech latach małżeństwa, urodziła się nam córeczka, a ja po raz kolejny zostałem osobą bezrobotną. Bywało nam bardzo ciężko. Wtedy to moja żona po raz pierwszy pojechała do Czatachowie, na wigilię zesłania Ducha Świętego. Po kilku dniach ja, moja żona i kilkumiesięczna córeczka, pojechaliśmy do Ojca Daniela, który pomodlił się za nas i polecił przez dziewięć dni jednemu z nas modlić się Litanią do św. Józefa, a drugiemu Koronką do Ojca Pio o dobrą pracę.
Wkrótce zdarzył się cud. Wkrótce, to znaczy w siódmym dniu modlitwy. Otrzymałem nie jedną, a dwie propozycje pracy. Po czym już kilka dniu później podjąłem wymarzoną, biurową pracę. Dodatkowo okazało się, że od razu dostałem umowę na stałe.
Czyż można nie wierzyć w Boga i orędownictwo Świętych? Chwała Panu!
Piotr /28 lat/