Pierwszy raz w modlitwie brałam udział w grudniu 2008r. Modliłam się o nawrócenie mojego syna, który poznał dziewczynę i zaprzestał uczestnictwa w Sakramentach św. Był jakiś dziwny, nawet pracować mu się odechciało, to tak, jakby go ktoś zaczarował, martwiłam się tym bardzo. Zrobił się całkiem innym człowiekiem. Pojechałam do Pustelni szczególnie w tej intencji.
Po przyjeździe do domu pomodliłam się jeszcze i położyłam się spać i słyszę głos, nie martw się, z synem wszystko w porządku, wróci do Kościoła i ta dziewczyna też. I tak się stało, jeszcze w Boże Narodzenie byli u spowiedzi. Dziękuję Ci Duchu Święty.
Styczeń 2009r.
Pojechałam na spotkanie podziękować za nawrócenie syna. Brałam udział w modlitwie wraz z córką i jej dwiema koleżankami i kolegą. Pod koniec o. Daniel powiedział, że będzie chodził i błogosławił, ale że to nie on, tylko Jezus, za pomocą jego, będzie błogosławił. Pomyślałam wtedy, że jakby to Jezus chodził i błogosławił, to nie mamy żadnych szans, bo nie jesteśmy godni tego błogosławieństwa, ale dobrze by to było, żeby nas dotknął skoro już tu jesteśmy. Jednak zaraz zgasiłam swoje pragnienie i jeszcze raz pomyślałam, że nie jestem godna. I o dziwo, o. Daniel przeszedł na prawą stronę i tam błogosławił, a później przeszedł na środek, tam gdzie siedzieliśmy i zaczął błogosławieństwo od mojej córki, potem błogosławił mnie i dwie koleżanki i kolegę i poszedł na drugą stronę. Wtedy odczułam wielką radość i wielkie zdziwienie, że otrzymałam taką łaskę. Chwała Panu. Dzięki Ci Jezu!
Lipiec 2009r.
Mój syn ma 23 lata. W wieku 10 lat był bardzo chory na raka kości, modliłam się bardzo podczas pielgrzymki na Jasną Górę, byłam tez w Pustelni, bo blisko mieszkałam w Trzebniowie, gdzie tylko mogłam, to zawierzałam Bogu. Leczyłam go w Klinice w Zabrzu.
Po trzecim pobycie w szpitalu, operacjach i innych zabiegach miałam sen – widzę złotą, dużą kulę i słyszę: dziękuj Matce Bożej, uratowałaś syna – i na tym skończyła się choroba. Syn skończył szkołę, odsłużył wojsko i teraz zaczęła się praca, też bardzo niebezpieczna, bo na wysokościach. Jest pełnosprawnym człowiekiem.
Ale to szczęście trwało do tego lata. Dokładnie w lipcu pojechał na wczasy nad morze i stamtąd przyjechał już opuchnięty i zaczęło się leczenie. W klinice byliśmy umówieni już na piątek, a we wtorek udałam się po pomoc do o. Daniela do Pustelni i otrzymałam pomoc. Bóg znowu uczynił cud. Przyjechałam do domu, a synowi wylała się ropa z krwią z tej opuchlizny. Zeszło wszystko, a w piątek w klinice potwierdziło się, że po chorobie nie ma śladu. Jestem pewna, że mój syn ponownie został uzdrowiony przez wstawienniczą modlitwę o. Daniela i przez wstawiennictwo Matki Bożej. Dziękuję Ci Duchu Święty!
Sierpień 2009r.
Jak zwykle, co miesiąc biorę udział w spotkaniach, żeby dziękować za wszystkie łaski, które otrzymałam i które otrzymuje.
Ojciec Daniel, jeszcze na Mszy św. powiedział, że jest jedna kobieta, która otrzymała dar wstawiennictwa. Zrobiło mi się bardzo gorąco, ciarki przeszły mi po ciele. Nie wiedziałam, co to jest, dopiero po przyjeździe do domu miałam sen, a w nim słowa: co się pytasz co otrzymałaś, to ty dostałaś ten dar wstawiennictwa. A więc pytam, co mam z tym zrobić, jak się modlić, wtedy stanęła mi taka „gula” w gardle i zaczęła mnie dusić i usłyszałam: a teraz mów różaniec, aż ci nie przejdzie. I od tej pory, każdej nocy, o godzinie drugiej, robi mi się taka „gula” w gardle i wstaję odmawiając różaniec. Powierzam w nim wszystkie sprawy i prośby za wszystkich kapłanów i wszystkie potrzebne łaski dla świata i mojej Ojczyzny. Chwała Panu!
Krystyna