Cudowne uzdrowienie mojej mamy

08.sty.2013

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Mam na imię Bożena. Miesiąc temu, w sobotę 17 listopada 2012 r., kolejny raz uczestniczyłam przez Internet w mszy św. i spotkaniu z modlitwą o uzdrowienie. Nie mogę osobiście być w Częstochowie na tych spotkaniach, ale włączam wtedy swój komputer i biorę udział tak, jakbym tam była – modlę się, klękam, śpiewam. 17 listopada szczególnie mocno polecałam Panu zdrowie trzech osób z mojej najbliższej rodziny. Jedną z nich jest moja mama. I to ją właśnie Bóg uzdrowił – uzdrowił ją z chronicznej, wieloletniej bezsenności.

Mama ma ponad 70 lat, od ok. 20 lat prawie w ogóle nie sypiała. Wiem, że to brzmi mało wiarygodnie – bo kto by tak wytrzymał przez ponad 20 lat… Ale proszę mi wierzyć, mama naprawdę nie sypiała! Jeśli raz na 4-5 dni udało jej się zasnąc po kilku godzinach leżenia w łóżku, i spać od pół do 1 godz., to było dobrze, to znaczy należało się cieszyć, że chociaż tyle snu udało jej się złapać… Mama była w stanie ciągłej depresji, miała w opłakanym stanie serce, była tak znerwicowana, że cierpiały na tym nasze wzajemne relacje. Ale za nic nie chciała pójść do lekarza, bo nigdy nie lubiła chodzić do żadnych lekarzy, moje przekonywanie jej do tego nic nie dawało, a siłą przecież nie da się zaciągnąć dorosłego człowieka do przychodni.

Mama czasem dostawała od swojej kuzynki jakieś silne tabletki nasenne, które kuzynce przepisywał okazyjnie lekarz – ale i te tabletki na mamę nie działały, najwyżej czasem, raz na tydzień, pozwalały przespać nie pół, ale 2 godziny. Mama miewała coraz częściej myśli samobójcze, bo, jak twierdziła, nie miała siły żyć – ale do lekarza nadal za nic nie dała się zaprowadzić.

Podczas tego ostatniego spotkania otwartego tak gorąco, jak nigdy dotąd, modliłam się, by Pan uzdrowił mamę z tej bezsenności chociaż dla mnie, skoro ona nie ma zamiaru spróbować jakiegoś leczenia – bo ja już, przykro to mówić, ale nie wytrzymywałam mamy takiej, jaką była: jej ciągłych napadów agresji słownej, jej niezrównoważenia nerwowego, jej uparcia się, że nie będzie się leczyć, jej pretensji do Boga o nieudane życie itp.

W czasie modlitwy, gdy ojciec Daniel poddał intencję modlitwy za tych, którzy modlą się przez Internet, wyciągnęłam ręce w tym kierunku, gdzie mieszka moja mama (a nie mieszkamy w tym samym mieście), zaczęłam modlić się językami, a potem powtarzać Imię Jezus, czułam się tak bezsilna, jak rzadko kiedy na modlitwie, ale to bardzo dobrze, bo dzięki temu doświadczyłam ogromnego zanurzenia się w Bogu i oparcia się tylko na Jego sile, a nie na mocy własnej modlitwy, własnych zdolności…

Po skończeniu spotkania poszłam spać, minęła niedziela, potem poniedziałek, i telefon do mamy. Mama jakas taka spokojna, radosna jak nigdy, mówi, że ostatnie dwie noce jakoś wyjątkowo dobrze jej się spało, że spała … uwaga!: spała po 5-6 godzin! Tylu godzin nie przespała od ponad 20 lat! Ale, mówi dalej mama, to pewnie dlatego, że była albo pełnia księżyca albo nów, albo może gaz się gdzieś ulatniał i dlatego tak spała. Ja mamie wtedy jeszcze nie powiedziałam, że modliłam się o jej uzdrowienie z bezsenności, chciałam poczekać i zobaczyć, co będzie dalej (bo znam swą mamę i spodziewałam się nie najlepszje reakcji). Poczekałam jeszcze kilka dni i gdy okazało się, że mama CIĄGLE sypia po 4-6 godzin, opowiedziałam jej o mszach i spotkaniach w Częstochowie, i o mojej modlitwie za nią. Zareagowała, niestety, tak, jak się obawiałam: zaczęła płakać i złościć się, że po co ją Bóg z tego uzdrawia, ona przecież już nie chce żyć, ona nie potrzebuje tego uzdrowienia… Zaczęłam się bać, że mama odrzuci tę łaskę Boga, którą ją obdarzył, i od nowa zaczęłam się w domu modlić o to, by dobry Bóg chociaż dla mnie zostawił mamie to uzdrowienie, bo inaczej to ja już nie dam rady! 

Co dwa dni do mamy dzwoniłam i na końcu rozmów pytałam nieśmiało, jak tam ze spaniem… I już coraz rzadziej mama się złościła, że… śpi nadzwyczaj dobrze, czyli 4-6 godzin (różnie to bywa), i że już nie ma rano napadów myśli samobójczych, że ma jakoś więcej siły na wszystkie zajęcia domowe, że już jej tak serce nie skacze jak oszalałe, itd. Zauważyłam sama, że mama zrobiła się spokojniejsza, ma mniej pretensji do życia, do mnie i do Boga, da się z nią normalnie rozmawiać, przestała być agresywna w tych rozmowach, po prostu: CUD!

Teraz, kiedy minął miesiąc od początku tego uzdrowienia i kiedy wiem, że jest ono trwałe, postanowiłam dać tego świadectwo. Chcę też przekonać wszystkich, którzy uczestniczą w mszach św. i spotkaniach w Częstochowie, że mogą śmiało modlić się za wszystkich, których noszą w sercu, a którzy nie mogą być obecni na miejscu modlitwy. Kochani, to naprawdę nie ma znaczenia! Jeśli w Waszym sercu jest mocne pragnienie dobra dla kogoś, za kogo się modlicie, i wiara w to, że Bóg może WSZYSTKO, to dla Boga nie ma znaczenia, czy ta osoba jest obok Was akurat w tej chwili czy też nie, nie ma też znaczenia to, czy ta osoba wie, że się za nią ktoś modli! Mało tego – nie ma znaczenia, czy ta osoba sobie w ogóle życzy doznać uzdrowienia! Jeśli Wy macie wiarę w moc Jezusa, i jeśli jest to Jego wolą akurat tu i teraz dotknąć tej chorej osoby, to na pewno to się stanie. Ja modliłam się i ciągle modlę za innych, których kocham i którzy potrzebują uzdrowienia, i na razie nie widzę owoców tej modlitwy, ale wiem, że owoce pojawią się w swoim czasie, trzeba tylko być wiernym i wytrwałym w modlitwie. A gdy przyjdzie na kogoś czas, jak to się stało z moją mamą, to Bóg przychodzi, pochyla się i dotyka swoją miłością.

Na koniec chcę jeszcze dodać, że to, w jaki sposób Bóg uzdrowił moją mamę, jest mocnym argumentem przeciwko tym, którzy twierdzą, że takie uzdrowienia to tylko działanie sugestii albo silnej wiary, i że to nie Bóg uzdrawia, tylko własna silna wiara… To NIEPRAWDA! Moja mama ani nie wiedziała, że się za nią wtedy modliłam, ani nawet nie chciała uzdrowienia! A mimo to Pan ją uleczył!

A gdy już Wam brakuje sił, by błagać i prosić o uzdrowienie – jak i mnie w końcu brakło nawet słów, by się dalej za mamę modlić – to po prostu zostawcie słowa, mądre zdania, formułki, tylko zanurzcie się w Bogu, przytulcie się do Jego serca, i pozwólcie, by sam Duch Święty modlił się w Was… Niech to będzie albo modlitwa językami, albo, jeśli ktoś nie posiada tego daru, powtarzanie Imienia Jezus. Bo na Imię Jezusa zegnie się każde kolano, odejdzie każda choroba! Doświadczyłam tego!

Niech będą dzięki Wszechmogącemu Bogu za to! Za moją uzdrowioną mamę! Chwała Jezusowi! Tylko On jest Panem i Królem! Nie ma innego! Chwała Panu!

PS. Nie wiem, czy jest taka możliwość, żeby ktoś przeczytał moje świadectwo na następnym spotkaniu (15 grudnia) – jeśli tak, to nie tylko zgadzam się, ale i byłabym szczęśliwa   Ja przyjechać nie mogę, będę,jak zwykle, uczestniczyć przez Internet. Szczęść Boże!

Czytaj również

W obronie ks.Michała Olszewskiego

W obronie ks.Michała Olszewskiego

Umiłowani Siostry i Bracia na początku Wielkiego Tygodnia został bezprawnie zatrzymany Ks. Michał Olszewski, Sercanin, prawy i oddany Bogu i wiernym Kapłan. Próbują zniszczyć Tego Kapłana ludzie bez sumienia. Stańmy w obronie Ks. Michała modlitwą i dobrym słowem....